top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraMarcin Teodorczyk

Eusapia Palladino. Duchy Warszawskie

Zaktualizowano: 4 lis 2021

Marcin Teodorczyk


Przygotowanie autorskiego scenariusza sztuki teatralnej w ramach projektu „Eusapia Palladino. Duchy warszawskie” jest finansowane ze środków m.st. Warszawy otrzymanych w ramach Programu „Mobilni w Kulturze 2021”.


OSOBY

EUSAPIA PALLADINO – słynne europejskie medium, w 1893 roku przyjechała do Warszawy na zaproszenie Juliana Ochorowicza

JULIAN OCHOROWICZ – pozytywista, wizjoner, wynalazca, pionier wielu nauk

MARIA OCHOROWICZOWA – żona Ochorowicza, pani domu, po rozwodzie zostanie autorką książek kulinarnych

ALEKSANDER GŁOWACKI – Bolesław Prus, dziennikarz, pisarz

HENRYK SIEMIRADZKI – słynny w całej Europie malarz akademicki

IGNACY MATUSZEWSKI – krytyk literacki, współpracownik wielu czasopism oraz autor książek

GENERAŁ OLSUFIEW – Rosjanin, uczestnik wojen napoleońskich, przyjechał do Warszawy na seans z Eusapią Palladino

PRSTIGITATOR RYBKA – słynny warszawski iluzjonista

BRONISŁAW REICHMAN – przyrodnik, publicysta, oponent Ochorowicza w kwestii uznania zdolności Eusapii

JÓZEF POTOCKI – ps. Marian Bohusz, poeta, tłumacz, publicysta

DOKTOR D. – wymieniony w zapiskach Ochorowicza, uczestnik seansów z Eusapią Palladino

PANI K. – wymieniona w zapiskach Ochorowicza, uczestniczka seansów z Eusapią Palladino

SŁUŻĄCA 1 – postać fikcyjna, młoda kobieta o wiejskim pochodzeniu

SŁUŻĄCA 2 – postać fikcyjna, młoda kobieta o wiejskim pochodzeniu


DUCHY

CEŚKA – postać fikcyjna, służąca, młoda kobieta o wiejskim pochodzeniu

KAŚKA – postać fikcyjna, służąca, młoda kobieta o wiejskim pochodzeniu

MARIA BOHUSZEWICZOWA – aktywistka praw pracowniczych, zmarła podczas zesłania na Wschód

JOHN KING – duch przewodni Eusapii Palladino, ojciec pierwszego medium Katie King, od której zaczęła się moda na spirytyzm w XIX wieku

BLIŹNIACZKI – postaci fikcyjne, alter ego Ceśki i Kaśki

MARIA WISNOWSKA – słynna aktorka, która zmusiła kochanka do tego, aby ją zabił

ALEKSANDER BARTIENIEW – rosyjski oficer, zmanipulowany przez Marię Wisnowską, zabija ją na jej prośbę


Akcja sztuki dzieje się w Warszawie w 1982 roku (wstęp) oraz w 1893 roku w mieszkaniu wynajmowanym przez doktora Juliana Ochorowicza w Kamienicy Roeslerów (Krakowskie Przedmieście róg Miodowej). Przebieg seansów spirytystycznych przedstawiony został według relacji uczestników zamieszczonych w licznych sprawozdaniach w „Kurierze Warszawskim” oraz bazuje na relacjach Juliana Ochorowicza („Zjawiska mediumiczne”, wyd. Alfa, Warszawa 1992).





CZĘŚĆ I.

Czerwiec 1892 rok, Warszawa.

Salon w mieszkaniu Juliana Ochorowicza.


1.

JULIAN OCHOROWICZ Czy ja zwariowałem?

MARIA OCHOROWICZOWA Dawno temu, małżonku.

JULIAN OCHOROWICZ Badałem magnetyzm, pole elektryczne, wynalazłem mikrofony do przenoszenia dźwięku i światła, udoskonaliłem baterię Daniella, od lat z powodzeniem stosuję hipnozę i leczę duszę ludzką. Wyznaczam nowe drogi w nauce, ale nigdy w oparciu o wiarę.

MARIA OCHOROWICZOWA Może byś zajął się poważnymi badaniami. Paryż znów cię przyjmie z otwartymi ramionami. Albo Petersburg. W tej zapyziałej Warszawie można co najwyżej umrzeć z nudów.

JULIAN OCHOROWICZ Pamiętacie chłopaka, którego do mnie przyprowadzili. Wypędziłem z umysłu somnambulika „złą panią”. Gdy zapadał w trans, w jego obecności fruwały krzesła, stoły, książki, a nawet mosiężne świeczniki, jednak gdy przypatrzyłem się uważnie, dostrzegłem prawdę. To on sam pogrążony w głębokim śnie wywoływał destrukcję. Poruszał się szybko, jego ciało stawało się nienaturalnie plastyczne, wyswobodzeniem nóg podważał stół, opuszkami palców wywoływał pukanie. Potrafił zmylić zmysły wszystkich uczestników seansu. Chwyciłem go mocno za kark, wybudziłem mocnym uderzeniem w twarz, potem uśpiłem pstryknięciem palców w trzy sekundy i wpoiłem mu sugestię, że od tej pory żadna pani nie będzie miała nad nim władzy. Podziałało. Dla nauki chłopiec nie przedstawiał żadnej wartości. Warszawa straciła kolejne medium, a i on sam być może spory zarobek jako atrakcja dla znudzonych hrabin.

MARIA OCHOROWICZOWA Co to ma do rzeczy?

JULIAN OCHOROWICZ Nigdy nie byłem spirytystą.

MARIA OCHOROWICZOWA Teraz już nim zostaniesz. Pogrążysz swoją karierę na zawsze.

ALEKSANDER GŁOWACKI Zgadzam się z panią Marią. Uważaj, żebyś nie stracił reputacji.

JULIAN OCHOROWICZ W młodości sam ćwiczyłem kuglarskie sztuczki, więc jestem na nie odporny. Za każdym razem, gdy byłem świadkiem zjawisk mediumicznych, doszukiwałem się oszustwa albo zręcznej sugestii. Wirujące stoliki podczas seansów – proszę bardzo – poruszane bezwiednym uściskiem rąk osób biorących udział w seansie zahipnotyzowanych siłą woli medium. Weźmy do tego kumberlandyzm, mimowolne ruchy mięśniowe za pomocą myśli, zbadane zjawisko podobne do sugestii podczas hipnozy. Albo weźmy Slade’a, który badał bezpośrednie pismo duchów na glinianych tabliczkach. Przecież ja podobne odtworzyłem w warunkach domowych, a z duchami nie miałem nic wspólnego.

MARIA OCHOROWICZOWA Więc po co ci to, małżonku?

ALEKSANDER GŁOWACKI Lombroso, Richet to są poważni naukowcy, a jednak coś ich pchnęło do badań nad spirytyzmem.

MARIA OCHOROWICZOWA Nigdy o nich nie słyszałam.

JULIAN OCHOROWICZ Pierwszy jest psychiatrą, profesorem wydziału lekarskiego w Turynie, drugi fizjologiem, profesorem szkoły medycznej w Paryżu. Hochsztaplerstw im nie można zarzucić.

MARIA OCHOROWICZOWA Nadal nie rozumiem, co wybitnego uczonego, a za takiego cię mam, małżonku, pcha w kierunku spirytyzmu? Panie Aleksandrze, może pan mi odpowie na to pytanie.

ALEKSANDER GŁOWACKI Wyborne wino, pani Mario. Doskonałe.

MARIA OCHOROWICZOWA Doskonała jest pańska odpowiedź, panie Aleksandrze! W samo sedno.


2.

JULIAN OCHOROWICZ Henryk Siemiradzki namawia mnie na przyjazd do Rzymu, gdzie zorganizuje u siebie w willi przy via Gaeta seans z Eusapią Palladino.

ALEKSANDER GŁOWACKI Henryk tak o niej mówi, jakby się zakochał.

JULIAN OCHOROWICZ Zaręcza, że wszystkie niezwykłości, które widział z jej udziałem, są prawdziwe.

ALEKSANDER GŁOWACKI On, artysta, patrzy na świat inaczej niż ty czy ja.

MARIA OCHOROWICZOWA Wie, jak za pomocą pędzla udoskonalać naturę albo jak poskromić na płótnie słońce rozlewające się na grecki krajobraz.

ALEKSANDER GŁOWACKI Choć nigdy w Grecji nie był.

MARIA OCHOROWICZOWA Nie musiał nigdzie jechać, żeby być wszędzie tam, gdzie pragnął być. Tego nauczyli go na Akademii.

JULIAN OCHOROWICZ Ty już przeszedłeś do historii jako autor „Lalki”, a Siemiradzki jest jednym z najsłynniejszych malarzy w Europie.

MARIA OCHOROWICZOWA Pogonili go z Paryża. Tam rządzą teraz impresjoniści, malarstwo akademickie nie jest już popularne.

ALEKSANDER GŁOWACKI A wcześniej przyznawali mu złote medale na wystawach.

JULIAN OCHOROWICZ Henryk zostanie z nami na zawsze, a mody przeminą.

ALEKSANDER GŁOWACKI Póki co, kupców mu nie brak. Sam car Aleksander jest zawsze pierwszy w kolejce, a w jego pracowni regularnie gości królowa Małgorzata.

JULIAN OCHOROWICZ Nawet Maria, moja małżonka, co chwilę zaskakuje swoich wielbicieli w Warszawie, a to brawurową jazdą powozem, a to udając zapaloną cyklistkę.

MARIA OCHOROWICZOWA Skandalistkę – to chciałeś powiedzieć, małżonku?

JULIAN OCHOROWICZ Ja również pragnę sławy.

ALEKSANDER GŁOWACKI Jesteś sławny i w Paryżu, i Petersburgu. Nie wiem, czego chcieć więcej.

JULIAN OCHOROWICZ Niemożliwego. Pragnę niemożliwego.

MARIA OCHOROWICZOWA Julian chce zostać drugim Kopernikiem. Opisać materię, której nikt nigdy wcześniej nie stwierdził empirycznie.

JULIAN OCHOROWICZ Mogę tego dokonać.

ALEKSANDER GŁOWACKI Stąd duchy?

JULIAN OCHOROWICZ Z pragnienia nieśmiertelności.

ALEKSANDER GŁOWACKI Odwiecznego pragnienia ludzkości.

MARIA OCHOROWICZOWA Z głupoty.

ALEKSANDER GŁOWACKI Dość niskie to pobudki. Nie posądzałem cię, ostatniego pozytywistę, o taki idealizm.

MARIA OCHOROWICZOWA Dekadencja zawróciła ci w głowie. Panicze popełniają samobójstwa z miłości. Panny chorują na histerie. Badacze szukają świętego graala.

ALEKSANDER GŁOWACKI Cóż, zbliża się koniec wieku.

MARIA OCHOROWICZOWA Albo koniec świata.

ALEKSANDER GŁOWACKI W związku z tym zostało nam niewiele czasu.

JULIAN OCHOROWICZ Podjąłem decyzję.

MARIA OCHOROWICZOWA I tak oto mój małżonek przepadł z kretesem.

JULIAN OCHOROWICZ Pojadę do Rzymu, spotkam Eusapię Palladino.



CZĘŚĆ II.

1.

Listopad 1893 rok, Warszawa.

Północ. Służące po ciężkim dniu pracy ledwo trzymają się na nogach. Kuchnia, w tle spiżarnia. Na piecu stoją rondle, obok zlew, w którym posługaczka zmywa gary. Oświetlenie kilku świec. Z okien wychodzących na podwórko przebija księżyc.


KAŚKA /szoruje gary/ A co ty się skradasz po nocy jak duch?

CEŚKA /przestraszona/ Duch? Jaki duch? Gdzie duch?

KAŚKA Północ zaraz, to i duchy wyjdą. Doktor ma jeszcze gości?

CEŚKA Dawno temu poszli.

KAŚKA Drzwi się nie zamykają. Ruch jak w ulu. A doktorowa?

CEŚKA Stara mnie co chwila woła, żeby nocnik wylać.

KAŚKA Po nocy? Nie mogła do rana poczekać.

CEŚKA Łazi cała w nerwach, już trzeci nocnik wylewam.

KAŚKA Wszyscy jesteśmy w nerwach.

CEŚKA Czarownica ma zjechać jutro. Ja się boję.

KAŚKA Doktor Ochorowicz mówił, żeby się nie bać.

CEŚKA A co innego ma mówić, jak duchy chce na nas sprowadzać? Sam się pewnie boi.

KAŚKA Stary się nie boi, on tylko czeka, żeby złapać takiego ducha w pułapkę i go zbadać.

CEŚKA Teraz to już w ogóle nie zmrużę oka.

KAŚKA Mało to w Warszawie bab od guseł, na każdym kroku jakaś chce czarować, tylko zapłacić trzeba. Ile ludzi pieniędzy potraciło na te kuglarki.

CEŚKA Myślisz, że ta Włoszka umie prawdziwe duchy sprowadzić?

KAŚKA /sylabizuje, jest niepewna wymowy/ Eusapia Palladino się nazywa.

CEŚKA Wiem, jak się nazywa. Cała Warszawa mówi tylko o niej.

KAŚKA Mówię ci, że to oszustka, a doktor niby taki światowy, taki wykształcony, w gazetach o nim piszą cały czas, a głupi i łatwowierny bardziej od naszego Jaśka do dźwigania wody.

CEŚKA A w czym ona lepsza od naszych kuglarek?

KAŚKA Bo zagraniczna, z wielkiego świata. Przyjedzie, nagada głupot, sztuczki pokaże i wyjedzie bogata, a te całe jaśnie państwo będzie jej wierzyć we wszystko. Tak to ja też mogę żyć.

CEŚKA Ona z gminu jak my. Szwaczką była, pisać i czytać nie umie.

KAŚKA Skąd taka nieuczona kobiecina miałaby umieć z duchami gadać?

CEŚKA Podejrzana sprawa.

KAŚKA Jak mówiła mi stara, ona ma trzydzieści dziewięć lat, sierotę przygarnęła i wychowała, niedawno wydała za mąż. Ciężko pracowała całe życie, teraz sklepiku na tych duchach dorobiła się z mężem.

CEŚKA Jak bogata, to sklepik otworzyła.

KAŚKA Mieszka w Neapolu.

CEŚKA W czym?

KAŚKA Neapol to jakaś mieścina.

CEŚKA Pierwsze słyszę.

KAŚKA Cholera wie, gdzie to jest. Gdzieś we Włoszech niby.

CEŚKA Zapytamy jutro stróża, może będzie wiedział.

CEŚKA Na pewno daleko.

KAŚKA I stara się śmiała, że ona klnie jak kokota, popić lubi i papierosy pali.

CEŚKA /wyciąga papierosy/ Też sobie zapalmy.

KAŚKA Dawaj szybko?

CEŚKA Wytrzyj ręce, bo zmoczysz bibułę.

KAŚKA Skąd masz?

CEŚKA Ukradłam doktorowi. Ten niski pan zostawił.

KAŚKA Który?

CEŚKA Ten, co tak zagaduje do nas zawsze.

KAŚKA Ten dziennikarz? Głowacki?

CEŚKA Był wczoraj u starego, naradzali się nad czymś i tak się zafrasował, że zapomniał papierośnicy.

KAŚKA Przecież się wracał po nią, błota naniósł. Przez niego musiałam ze szmatą latać o północy.

CEŚKA W takim razie to papierosy doktora.

KAŚKA Ja bym od doktora nic nie brała. Widziałaś jego mikstury.

CEŚKA Gorzałę też ukradłam.

KAŚKA Od doktora?

CEŚKA /podaje papierosa/ A od kogo? Nie otrujemy się, bo już piłam. Masz, odpal od pieca.

KAŚKA Wyrzuci nas na zbity pysk, jak się dowie.

CEŚKA Nie dowie się. Pomyśli, że to ten drugi wypił wszystko.

KAŚKA Który?

CEŚKA Pan Matuszewski.

KAŚKA Faktycznie, wczoraj ledwo co wychodził na własnych nogach.

CEŚKA Ale trochę nam wódki zostawił.

KAŚKA To dlatego taka wesoła łaziłaś pół dnia! Ile wychlałaś?

CEŚKA A nie powiem!

KAŚKA My mamy lepsze głowy do picia niż te całe jaśnie państwo.

CEŚKA /bierze łyka/ Od razu cieplej w środku.

KAŚKA /wychyla butelkę/ Daj.

/siadają pod piecem, palą papierosa i piją z gwinta/

KAŚKA Uch, ale mocne. Już mi się w głowie kręci.

CEŚKA Nie dziwię się, że pan Matuszewski się zataczał. Mocne jak cholera.

KAŚKA Mówiłam, żeby od doktora niczego nie brać.

CEŚKA Ale nam się dom trafił. Doktor nawiedzony z duchami chce gadać, doktorowa z kochankiem na boku i jeszcze ta czarownica.

/zaczynają się śmiać, są oszołomione alkoholem i papierosami/


2.

CEŚKA A wiesz, ze wszystkie przekupki na targowisku się żegnały na mój widok. Jedna mnie przepędziła.

KAŚKA Wiejskie baby boją się nawet wody święconej.

CEŚKA Przejść nie mogłam, każdy na mnie łypał spode łba.

KAŚKA Kogo obchodzi umorusana posługaczka, jakich wszędzie pełno w Warszawie.

CEŚKA Tak się gapili, jakbym nad głową ducha miała.

KAŚKA Nagle wszyscy stali się bojaźliwi? Wymyślasz teraz.

CEŚKA Z daleka krzyczeli, co to za czarownica ma do nas przyjechać.

KAŚKA I co im mówiłaś?

CEŚKA Tylko na mnie nie fukaj, jak ci powiem.

KAŚKA A czemu miałabym fukać?

CEŚKA Chciałam uciec, pod ziemię się zapaść, choćby do samego piekła, jak mnie palcem zaczęli pokazywać pośród kramów, ale ja nie jestem głupia, żeby marnować taką okazję. A nuż jakiś kawaler weźmie mnie na spytki i mu się spodobam, zaprosi na tańce po nowym roku.

KAŚKA Kawalerów dużo przychodziło do ciebie i bez tego.

CEŚKA Ale żaden za żonę nie chciał. Tylko jedno w głowie mają, żeby zbałamucić.

KAŚKA Ty nie chciałaś gołodupców z fabryk z mlekiem pod nosem.

CEŚKA Bo ja nie chcę żyć w lepiance na Powiślu. Tu ciężko, pracy dużo od rana do nocy, ręce krwawią powykręcane od zimna i mydlin, kolana bolą od szorowania podłóg, ale ciepło przy piecu w kuchni i czasem skibkę chleba można podkraść, ogryźć kosteczki po starych. Lepiej niż z chłopem, który w fabryce zarobi tyle, że na nic nie starczy.

KAŚKA Nagle kawalera chcesz, a duchów się już nie boisz?

CEŚKA Boję, ale ja głupia nie jestem, żeby tak to zostawić. Ta czarownica spadła nam z nieba.

KAŚKA Oszalałaś?

CEŚKA No mówię ci. Cała Warszawa pyta o medium. Stróżowi się gęba nie zamyka. Co chwilę ktoś podchodzi do bramy. I panienki jakie wystrojone zerkają na przemian z praczkami. Nie dadzą nam spokoju.

KAŚKA Masz im mówić, że doktor zakazał opowiadania o tym, co się dzieje w domu.

CEŚKA Zakazał, bardzo wyraźnie zakazał, ale za rubelka wszystko im wyćwierkam. Ty też nie bądź głupia, jak w maglu zapytają. Wyciągaj rękę i śpiewaj jak na spowiedzi.

KAŚKA Jeszcze nas doktor z roboty wywali i gdzie my się podziejemy na zimę. Do burdelu pójdziemy albo pod most zamarznąć?

CEŚKA Stary do magla nie chodzi, nic nie będzie wiedział. A czemu my nie możemy mieć korzyści? To u nas zamieszka ta wiedźma. To nas duchy będą nękać.

KAŚKA I zarobiłaś coś?

CEŚKA /wyciąga bułkę z kieszeni fartucha/ Masz. Jedz, bo pewnie głodna jesteś.

KAŚKA To prawdziwa bułka?

CEŚKA Zarobiłam, to kupiłam. Masz jeszcze jajko na twardo, które wcisnęła mi w rękę jakaś pańcia. Za darmo! Żebym tylko coś jej opowiedziała.

KAŚKA /ostukuje skorupkę i obiera jajko, mówi z pełną buzią/ I ci ludzie naprawdę płacą?

CEŚKA Sami wyciągają kopiejki. Jutro będę brała podwójnie.

KAŚKA Dzięki czarownicy będziemy bogate!

CEŚKA Oni chcą wiedzieć wszystko. Mówię ci, język mnie bolał od paplania. Ale tu kopiejka wpadła, druga, trzecia i rubelka uzbierałam.

KAŚKA Nam płacą pięć rubli na miesiąc. A tu cały jeden w ciągu dnia?

CEŚKA W ciągu godziny!

KAŚKA Ty, Ceśka, wcale niegłupia jesteś. Masz jeszcze papierosa?

/wstaje i odpala od świeczki stojącej na piecu/

CEŚKA A widzisz, Kaśka, w końcu mnie doceniłaś.

KAŚKA Będziemy bogate!

CEŚKA Wypiję za to.


3.

Nagle gasną świece, zrywa się wiatr.


KAŚKA Co to było?

CEŚKA One tu są!

KAŚKA /zapala świece/ Zawiało z dziur, przez przeciąg pogasły świece.

CEŚKA /klęka i składa ręce do modlitwy/ W imię ojca i syna, i ducha świętego…

KAŚKA Ty już się upiłaś?

CEŚKA Aniele boże, stróżu mój…

KAŚKA Pomóż mi wstać, nogi mi ścierpły.

CEŚKA /pomaga koleżance wstać, Kaśka zatacza się/ Najpierw pomódl się ze mną, żeby duchy przepędzić.

KAŚKA Głupiaś, duchów się nagle boisz, a przed chwilą chciałaś na nich zarabiać.

CEŚKA Klęknij koło mnie.

KAŚKA Ale pomodlimy się w myślach, żeby starych nie obudzić.

CEŚKA Matka Boska nas wtedy nie usłyszy. A stara i tak nie śpi. Cśiii… /przestraszona/ Co to było?

KAŚKA Myszy drapią w schody. Kota trzeba przyprowadzić.

CEŚKA Tu nie ma myszy.

KAŚKA Już przestało.

CEŚKA Ja się boję.

KAŚKA No wstawaj.

CEŚKA Znowu drapanie. Wyjrzyj na schody, co to.

KAŚKA Sama wyjrzyj.

CEŚKA Ja się boję.

/Ceśka wstaje, chwyta rondel z pieca, obchodzi kuchnię, jakby była gotowa do ataku, Kaśka zdziela ją szmatą po głowie/

KAŚKA Z rondlem na ducha. Zwariowała!

/Ceśka podchodzi do drzwi, które prowadzą na schody dla służby/

CEŚKA Cśiii. Chodź tu. Uchyl mi drzwi, ja się przyczaję.

KAŚKA Mów kiedy.

CEŚKA Teraz.

/uchylają drzwi, nic się nie dzieje, ciemno za drzwiami/

CEŚKA Nikogo nie ma.

KAŚKA Umierałaś ze strachu.

CEŚKA Jakbym umierała ze strachu, tobym się nie wyrywała do złapania ducha.

KAŚKA Trzęsiesz się jak galareta.

CEŚKA Fałszywy alarm.

KAŚKA Mówiłam.

CEŚKA Masz rację, upiłam się trochę. Czas rozkładać sienniki.


4.

Służące zamykają drzwi, odwracają się, widzą dwie dziewczyny trzymające się za ręce.


BLIŹNIACZKI Mamusiu, gdzie jesteś mamusiu?

KAŚKA Kto tam jest?

CEŚKA Matko Święta!

/Kaśka mdleje, wypuszcza rondel, robi hałas, Ceśka ją cuci/

KAŚKA Mówiłam, żeby nie brać nic od doktora. Teraz mamy zwidy. Wstawaj prędko!

Gdzie jesteś mamusiu?

CEŚKA Duchy! Przyszły zanim pojawiła się czarownica. Czekają tu na nią, żeby przemówić jej głosem.

KAŚKA Wydają mi się znajome.

CEŚKA Duchy?

KAŚKA Głupiaś, Ceśka, jakie duchy? To bliźniaczki z sutereny.

BLIŹNIACZKI Mamusiu? Gdzie jesteś mamusiu?

/Ceśka wypycha Kaśkę przed siebie, zasłania się jej ciałem, dziewczyny zbliżają się/

KAŚKA Cicho, bo doktorostwo usłyszy.

BLIŹNIACZKI Mamusiu?

CEŚKA One podchodzą coraz bliżej.

BLIŹNIACZKI Zły pan już nie będzie nas krzywdził.

CEŚKA Kaśka, obroń mnie.

KAŚKA To młode dziewczyny, głodne i zmarznięte.

/gaśnie świeca, półmrok/

CEŚKA Zbliżają się.

BLIŹNIACZKI Mamusiu? Gdzie jesteś mamusiu?

KAŚKA Czemu błąkacie się po nocy?

CEŚKA Ich twarze w blasku świecy mienią się trupio. Oczy wybałuszone, ślepe, zęby starte, nos bez skóry. To upiory!

KAŚKA Czego od nas chcecie, dziewczynki?

BLIŹNIACZKI Obronimy cię, mamusiu, przed złym panem.

CEŚKA Uciekamy na schody!

KAŚKA Żadnych gwałtownych ruchów, bo je przestraszysz.

CEŚKA Wołam doktora!

KAŚKA Ani mi się waż.

CEŚKA Doktor nie boi się duchów.

KAŚKA Jeszcze nas wyleje z roboty i weźmie za wariatki.

/Kaśka robi krok na przód, wyciąga ręce do dziewczyn, ale szybko cofa/

CEŚKA Co ty robisz?

KAŚKA Trzeba się nimi zająć.

/gaśnie druga świeca, niemal całkowity mrok/

BLIŹNIACZKI Mamusiu? Gdzie jesteś mamusiu?

CEŚKA Już po nas. A miałam być bogata, kawalerowie mieli się bić o mnie, przynosić wstążki i zapraszać na tańce. I skończę mój żywot jako biedna posługaczka.

KAŚKA One są zakrwawione albo brudne.

CEŚKA Nie podchodź do nich.

KAŚKA Co wam się stało, dziewczynki?

CEŚKA Jedna nóż trzyma w kościstej ręce.

BLIŹNIACZKI Mamusiu. Gdzie jesteś, mamusiu?

CEŚKA Zdrowaś Mario, łaski pełna…

KAŚKA Nie czas na modły.

CEŚKA Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…

KAŚKA /coraz bardziej przestraszona, mówi szybko/ To tylko zwidy po zatrutej gorzale. One nie są prawdziwe. Doktor lubuje się w miksturach, które pomagają mu widzieć duchy. Tak mówił do swojej małżonki, sama słyszałam To tylko zwidy. One nie istnieją. Sama mówiłaś, że…

/Kaśka pociąga Ceśkę za rękę i uciekają na schody dla służby, zamykają za sobą drzwi/


5.

Bliźniaczki siadają na stole w kuchni, intonują pieśń, pali się tylko jedna świeca.


BLIŹNIACZKI

Mój domeczek ciepły, miły.

W nim nie czuję mrozu siły.

A niejedna matka, Boże!

Trzyma nagie dziecię może.


Dziecko płacze bez koszuli,

Matka je w swój fartuch tuli.

Nie ma drzewa, nie ma chleba.

O, zlituj się Boże z nieba!


Zima, choć świat gnębi cały.

Matki serca — wszak nie zziębi.

Czas dla niej najdotkliwszy,

Niktże nadeń litościwszy.


Zanieś biednej odzież, chleba,

A kiedy jej więcej trzeba,

Niech tu do mnie przyjdzie śmiele:

Rad swój obiad z nią podzielę[1].




CZĘŚĆ III.


1.

Eusapia Palladino przebywa w skromnym pokoju, Maria Ochorowiczowa, która pokazuje jej ubrania przygotowane dla niej na czas pobytu. Eusapia jest szorstka, obcesowa, grymaśna.


EUSAPIA PALLADINO Bałam się jechać pociągiem daleko, nie wiadomo dokąd. Ale mistrz Siemiradzki, którego znam dobrze z wizyt u niego w Rzymie, bardzo mnie namawiał. Co innego jechać do Rzymu, gdzie jestem między swoimi, a co innego do obcego kraju z dalekiej północy. U mistrza Siemiradzkiego poznałam pana doktora Ochorowicza, którego polubiłam od razu. John King też kazał mi tu jechać. Powiedział, że to będzie dobre dla niego. Bałam się, ale muszę być mu posłuszna.

MARIA OCHOROWICZOWA John King?

EUSAPIA PALLADINO Cśiii, bo nas usłyszy. On nie lubi, gdy o nim peplam.

MARIA OCHOROWICZOWA Twój duch przewodni?

EUSAPIA PALLADINO Obrazi się i nie będzie chciał ujawnić.

MARIA OCHOROWICZOWA Ojciec słynnej Katie King, od której zaczęło się to szaleństwo na seanse spirytystyczne. I czemu nagle ktoś nieżyjący z Anglii miałby zawitać w twojej głowie?

EUSAPIA PALLADINO No już, szybko, niech pani o czymś innym powie.

MARIA OCHOROWICZOWA Niech ci będzie. Dotarłaś bezpiecznie do Warszawy. Dwie doby zajęła podróż, nie najgorzej.

EUSAPIA PALLADINO Nigdy nie słyszałam o Warszawie. My nie czytamy gazet, interesuje nas tylko to, co tutaj, koło domu.

MARIA OCHOROWICZOWA Jak ci się podobała podróż?

EUSAPIA PALLADINO Między białymi domkami Falconary prześwitywało morze. Pociąg pędził tuż nad wodą, myślałam, że pływam w chmurach, a ja gapiłam się przez okno, jakbym w Neapolu nie widziała nigdy ani morza, ani lądu. A przecież widuję codziennie. Potem w Anconie ktoś odprawił mnie na statek, było już ciemno. Wsiadłam do dorożki, która miała zawieźć mnie do portu. Woźnica zaklął na mnie, ale gdy usłyszał mój neapolitański akcent, od razu się rozpromienił i zaczął opowiadać o dzieciństwie spędzonym w Sorrento. Mówił, że Ancona słynie z pięknych kobiet i tak się na mnie gapił, jakbym była najbrzydsza na świecie. Kilka razy odwracał głowę, zamiast patrzeć na ulicę. Potem wskazał palcem statek, wziął tobołek i zaprowadził mnie do kapitana. Płynęliśmy do Fiume. Ledwo siadłam, poczułam skurcze w żołądku. Statek kołysał coraz mocniej, woda wlatywała na pokład, ale po godzinie wiatr ustał, nocą morze zamarło. W Fiume od razu obskoczyli mnie, jakbym była co najmniej królową Małgorzatą. Zawieźli na dworzec, żebym nie zbłądziła w drodze do Pesztu. Potem nie pamiętam, co się działo. Zmarzłam. Poczułam ucisk z tyłu głowy, jakby John King zmusił mnie do zamknięcia oczu i wyłączył od świata. Ława w pociągu była twarda, drewniana, oparcie usztywniło mi kark, ale nie czułam bólu. Mój oddech wyrównał się. John kontrolował siłę moich palców u prawej ręki, gdy w kieszeni sukni ściskałam sakiewkę z pieniędzmi, bo bałam się, że mnie napadną podczas snu i oskubią ze wszystkiego. Potem była granica. Ktoś mnie obudził szarpaniem i krzyczał coś nad uchem, ale John mnie uspokoił, żebym się nie denerwowała. Pokazałam coś na migi, wyjęłam papiery i poszli dalej. Po nocnym śnie przywitała mnie Warszawa.

/Wchodzi służąca Kaśka, stawia na stole pieczonego kurczaka/

MARIA OCHOROWICZOWA Głodna jesteś pewnie. Zjedz, bo ciepłe.

EUSAPIA PALLADINO Wina mi pani da. Mocnego, żebym umysł oczyściła.

/Pani domu dzwoni po służącą/

MARIA OCHOROWICZOWA Wino dla Eusapii. Całą butelkę przynieś. I dla mnie szklankę.

KAŚKA Tak, pani doktorowa.


2.

Maria Ochorowiczowa z kąta pokoju przynosi mniejsze i większe tobołki.


MARIA OCHOROWICZOWA Prezenty dla ciebie. Masz tu grono oddanych wielbicieli. Wszystkie hrabiowskie domy chcą cię gościć. Niektórzy po sto rubli są skłonni płacić za seans z tobą.

EUSAPIA PALLADINO Ile to jest? Dużo, mało?

MARIA OCHOROWICZOWA Dużo. O wiele więcej niż służba zarobi przez rok. Ale dla bogaczy to tyle, co splunąć.

EUSAPIA PALLADINO E tam, wszędzie tak mówią. Im droższe prezenty, tym mniej są warte. Potem wszyscy biorą mnie za złodziejkę. Ani tego sprzedać za uczciwą cenę legalnie, ani się tym chwalić. Bo kto to widział, żeby niepiśmienna kobiecina z ludu świeciła złotem na palcach.

MARIA OCHOROWICZOWA Jesteś tu sławna. Wszystkie gazety o tobie piszą. Nie ma ani jednej osoby, która by o tobie nie słyszała. Nie pamiętam ani żadnej aktorki, ani śpiewaczki, która cieszyła się taką sławą jeszcze przed przyjazdem. Warszawa doszczętnie zgłupiała na twoim punkcie. Przekonasz się sama, gdy pojawisz się na ulicy.

EUSAPIA PALLADINO /zdziwiona, jakby jej to nie obeszło/ Ja?

/rzuca się łapczywie na prezenty, w jednej ręce trzyma kurę, którą ogryza z kości i przewala tobołki/

KAŚKA Wino dla pani.

/kładzie na stole, Eusapia rzuca się na butelkę, drżącą ręką rozlewa wino do szklanki, wypija duszkiem, nalewa kolejną/

EUSAPIA PALLADINO Niedobre, u nas lepsze.

MARIA OCHOROWICZOWA To wasze, włoskie.

/wyjmuje papierosy/

EUSAPIA PALLADINO Nie nasze. Nasze są mocne i słodkie, nawet jak drapią w gardło. Pani się mnie nie boi?

MARIA OCHOROWICZOWA Nie.

EUSAPIA PALLADINO Naprawdę nie? Pani tak siedzi koło mnie i tak miło do mnie mówi. Wszyscy się boją i przypatrują.

MARIA OCHOROWICZOWA /poprawia na łóżku ubranie, które przygotowała dla Eusapii na wieczór/ Dlaczego miałabym się ciebie bać. Już przywykłam do dziwactw mojego małżonka. Nie oceniam, nie kwestionuję, niech sobie robi co chce. A duchy jak duchy, co mnie one obchodzą.

EUSAPIA PALLADINO Nie boi się pani?

MARIA OCHOROWICZOWA Niczego się nie boję. W Warszawie mnie znają z odwagi. Kilka skandali wywołałam.

EUSAPIA PALLADINO Jakich?

MARIA OCHOROWICZOWA Powoziłam z taką prędkością po wybrukowanych ulicach, że nie wyrobiłam na zakręcie i zabiłam konia, który wpadł na słup. Pisali o tym w gazetach. Wstyd mi, szkoda konia.

EUSAPIA PALLADINO Kobiety mogą tu powozić?

MARIA OCHOROWICZOWA Ja mogę wszystko. Nie obchodzą mnie konwenanse. Dopóki małżonek mój jest sławny i szanowany, przymykają oczy na moje wybryki.

EUSAPIA PALLADINO Niech mi pani przysięgnie, że doktor nie jest oszustem?

MARIA OCHOROWICZOWA Co ty taka nieufna nagle?

EUSAPIA PALLADINO Pani jest miła, to pytam.

MARIA OCHOROWICZOWA Skoro sam wielki John King mu ufa, to nie masz podstaw, by kwestionować intencje mojego małżonka.

EUSAPIA PALLADINO I on naprawdę umie hipnotyzować i bada duszę?

MARIA OCHOROWICZOWA Potrafi o wiele więcej. Sama prosiłam Juliana, by mnie zahipnotyzował i zbadał moje właściwości magnetyczne, ale podobno jestem jedną z tych osób, które nie wykazują niczego szczególnego. Zabolało mnie to. Widzę, jak małżonek cmoka z zachwytu nad hrabiankami, które w transie hipnotycznym wiją się w ekstazie, gdy może nakazywać im swoją wolę. Podejrzałam, jak mierzy im puls w łydkach i przepływ krwi w pachwinach. Z jakim namaszczeniem muska opuszkami palców ich skronie w celu zmierzenia im temperatury. Wszystko to pod pretekstem badania duszy ludzkiej i oczyszczania umysłu ze złych wspomnień. One teraz wszystkie chorują na histerię. Mną nigdy się nie interesował. Nigdy nie chciał zbadać mojej duszy ani ciała.

EUSAPIA PALLADINO /dojada resztki łapczywie/ Co pani tak posmutniała?

MARIA OCHOROWICZOWA Ale co ja tobie będę opowiadać. Mamy tutaj ważniejsze rzeczy do roboty. Duchy do wywołania, podekscytowane hrabiny czekające na rozrywkę, gawiedź pod domem, a i na mnie czeka stosik zaproszeń od najzacniejszych domów. Wreszcie coś zyskałam dzięki sławie małżonka. Trochę zabawy czeka mnie wieczorami. I to także wszystko dzięki tobie. A wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze?

EUSAPIA PALLADINO Co?

MARIA OCHOROWICZOWA Że nie będę musiała obawiać się rewizyty. Wszyscy wiedzą, że sławny doktor Ochorowicz będzie zajęty i nie można mu zakłócać spokoju.

EUSAPIA PALLADINO Mój małżonek też zazdrosny o mnie, że po świecie jeżdżę. Krzyczy na mnie i bije.

MARIA OCHOROWICZOWA Ile zaoszczędzę na rautach domowych, tyle wydam na kreacje wieczorne, ale raz się żyje.

/chwyta za butelkę i pije z gwinta/

MARIA OCHOROWICZOWA Goście już się schodzą. Muszę ich przywitać, małżonek pewnie szykuje sprzęty na seans.

EUSAPIA PALLADINO Pani idzie.

MARIA OCHOROWICZOWA Zaraz po ciebie przyjdę.

EUSAPIA PALLADINO Pani zawoła służące, szybko.


3.

Eusapia odpala papierosa, siada na krześle, wbiegają Ceśka i Kaśka przerażone.


KAŚKA Jesteśmy.

CEŚKA Ona nas nie rozumie. Ona tylko po włosku mówi.

KAŚKA Patrzy się na nas. Idź do niej, Kaśka.

CEŚKA Ja nie podejdę.

KAŚKA Pokazuje na nas, żebyśmy podeszły. Pokazuje na wino.

CEŚKA Mamy się napić?

KAŚKA Uśmiecha się, ale to zdradziecki uśmiech.

CEŚKA Wygląda jak wiedźma.

KAŚKA Nieładna twarz, odstające uszy, krzywa postura, jak kaczka chodzi, głos skrzeczy, jakby żabę połknęła. Szkaradna jak nie wiem co.

CEŚKA Przywołuje nas gestem. Myślisz, że duch już jest w niej?

KAŚKA /uderza koleżankę w bok/ Wygląda normalnie. Nie gap się tak na nią.

CEŚKA Ale ja muszę ją wybadać dokładnie.

KAŚKA Ja się jej nie boję.

CEŚKA Ubrać ją trzeba?

KAŚKA Jeszcze tego brakowało. My zwykłe posługaczki, a nie pokojowe u jaśnie państwa.

CEŚKA Wyjmuje szczotkę.

KAŚKA Uczesać ją trzeba.

CEŚKA Ona prostaczka jak my. Wstydzi się przed doktorem i hrabinami, które dziś przyszły.

KAŚKA Może nie jest taka zła.

CEŚKA Ciężko jej będzie tam wejść i ducha przywołać. Wszyscy będą się na nią gapić.

KAŚKA Pokazuje na suknię.

CEŚKA Wcale nie licha. Dobry materiał, nas na taką nie stać.

KAŚKA Doktorowa jej dała. Nowe halki, pończochy, trzewiki, wszystko dostała od niej.

Papierosa ci daje.

KAŚKA Ty zapal, ja ją uczeszę. Jak byłam mała, czesałam palcami moją malutką siostrę, nieboszczkę, bo grzebienia nie mieliśmy.

CEŚKA Ona wcale nie taka brzydka.

/Kaśka czesze Eusapię, ta intonuje neapolitańską pieśń „Santa Lucia” Enrico Cossovicha, dochodzi Ceśka i przebierają kobietę w nowe stroje/

CEŚKA Jak ładnie śpiewa. Taki głos, jakby moja rodzicielka z grobu wstała. Z matulą zawsze były tańce bez okazji.

KAŚKA Jak ładnie się uśmiecha. Zęby ma całe na przodzie.

CEŚKA Czarne od papierosów.

KAŚKA Pani ładna.

CEŚKA Pani się nie boi tych bogaczy.

KAŚKA Pani da im popalić.

CEŚKA Niech duch ich tak nastraszy, żeby mieli pełne pantalony.

KAŚKA Będzie wesoło z nią!

CEŚKA Ona się śmieje.

KAŚKA Chyba nas rozumie.


4.

Eusapia Palladino gestem przegania dziewczyny.


EUSAPIA PALLADINO Wynoście się teraz. Muszę zostać sama.

/zostaje sama, wyciąga z sekretnej przegródki w walizce przyrządy: miękkie igły, podpórki z elastycznej listwy, dzwoneczki zawieszone na niewidocznym włosiu, proszek, który podrzucony w górę zmienia się w niebieskie iskierki, wsuwa gadżety pod bieliznę, pończochy, rozciąga się, kładzie nogę na stół, wygina się niczym gimnastyczka/

JOHN KING /jest niewidzialny, mówi w głowie Eusapii/ Jesteś gotowa, moja córko? Na dziś przygotowałem wiele atrakcji.

EUSAPIA PALLADINO A jeśli się nie uda?

JOHN KING Sprawdziłaś stół?

EUSAPIA PALLADINO Wybrałam ten z najjaśniejszego drewna, jak prosiłeś.

JOHN KING Nie będziesz tam sama.

/pojawiają się Bliźniaczki, które widziały służące w poprzednim akcie/

EUSAPIA PALLADINO Boję się.

JOHN KING Będę przy tobie. Wołaj doktora, goście czekają.

EUSAPIA PALLADINO Jestem gotowa do seansu. Doktorze! Doktorze!

/wychodzi, za nią wychodzą Bliźniaczki/




CZĘŚĆ IV.


1.

Warszawski salon w mieszkaniu doktorostwa. Nie jest wypełniony wieloma meblami ani bibelotami, na ścianach mało obrazów. Jest skromnie, jakby pani domu nie znalazła czasu na aranżację wnętrza. Na środku stoi stół na osiem osób, z boku pianino, po drugiej stronie fotele, między nimi stolik do gry w karty. W seansie biorą udział Ochorowicz, Ochorowiczowa, Głowacki, Siemiradzki, Potocki, Reichman, Matuszewski, Doktor D.


HENRYK SIEMIRADZKI Przed państwem Eusapia Palladino.

/oklaski, Eusapia wchodzi do salonu/

BRONISŁAW REICHMAN Zbadałem naszą gwiazdę w asyście małżonki. Rozebrałem do bielizny. Madame nie ma nic do ukrycia, co stwierdzam własnoręcznym podpisem pod protokołem.

MARIA OCHOROWICZOWA Panowie usiądą.

HENRYK SIEMIRADZKI Eusapia siada z nami przy stole? Nie za zasłoną?

JULIAN OCHOROWICZ Dziś spróbujemy wspólnie. To pierwszy seans, więc potraktujmy go jako test.

HENRYK SIEMIRADZKI Ale efekty mogą być słabsze!

ALEKSANDER GŁOWACKI Henryku, przed nami wiele seansów, dziś spróbujemy bez zasłony.

JULIAN OCHOROWICZ Małżonko, ty z Aleksandrem siądźcie przy Eusapii. Będziecie pilnowali jej rąk i nóg.

EUSAPIA PALLADINO Ja tutaj. Doktor nogi mi zwiąże.

DOKTOR D. To tylko formalność, aby mieć pewność, że Eusapia nogą nie podważy stołu.

EUSAPIA PALLADINO Podwijam rękawy sukni.

JÓZEF POTOCKI Nie ma nic w rękach.

BRONISŁAW REICHMAN Odzież również sprawdziłem bardzo dokładnie, nie wyczułem w niej przyrządów, które mogłyby wpłynąć na przebieg seansu.

JULIAN OCHOROWICZ Muszę was zbadać hipnoskopem. Wszystkich was poza moją małżonką, która żadnych właściwości podatności na sugestię nie wykazuje.

IGNACY MATUSZEWSKI Co to jest hipnoskop?

JULIAN OCHOROWICZ Rurka przecięta, którą się nakłada na palec, jeśli nie wyczujecie mrowienia ani innych stanów, to znaczy, że nie jesteście podatni na hipnozę. Wasze umysły będą czyste.

/podchodzi do wszystkich, wkłada im rurkę na palec/

IGNACY MATUSZEWSKI Poczułem ucisk, ale nie było to mrowienie.

JULIAN OCHOROWICZ Usiądzie pan dalej od medium.

DOKTOR D. I ja się przesiądę.

JULIAN OCHOROWICZ Złapcie się za ręce, pod żadnym pozorem nie przerywajcie kręgu.

JÓZEF POTOCKI Podobno duchy lubią skoczną muzykę.

JULIAN OCHOROWICZ Zagram na pianinie.

HENRYK SIEMIRADZKI Kankana proszę zagrać!

MARIA OCHOROWICZOWA O tak, koniecznie kankana.

JULIAN OCHOROWICZ Gaszę światło. Bądźcie czujni.

/doktor Ochorowicz gra na pianinie, gdy kończy, zapada ciemność/


2.

Uczestnicy seansów pogrążeni są w ciemności. Siedzą przy stole w kręgu, trzymają się za ręce uniesione nad stołem.


BRONISŁAW REICHMAN Nic się nie dzieje.

MARIA OCHOROWICZOWA Cśiii, czekamy.

DOKTOR D. Czekamy już dwadzieścia minut.

HENRYK SIEMIRADZKI Czasem duch pojawia się dopiero po godzinie.

MARIA OCHOROWICZOWA Johnie Kingu, przyjdź do nas. Zapraszamy cię do naszego kręgu.

HENRYK SIEMIRADZKI Eusapia ma lodowate dłonie.

JULIAN OCHOROWICZ Pilnujcie jej nóg.

JÓZEF POTOCKI Usłyszałam skrzypienie.

MARIA OCHOROWICZOWA Cśii.

DOKTOR D. Stolik się poruszył.

JULIAN OCHOROWICZ Jak nogi Eusapii?

HENRYK SIEMIRADZKI Są na swoim miejscu.

ALEKSANDER GŁOWACKI Stolik unosi się od strony Eusapii.

MARIA OCHOROWICZOWA Johnie Kingu, przyjdź do nas. Zapraszamy cię do kręgu.

/stolik zaczyna lewitować, doktor podbiega od pianina z lampą i obserwuje nogi Eusapii/

BRONISŁAW REICHMAN Eusapia oderwała nogę?

HENRYK SIEMIRADZKI Trzymam stopę na jej stopie, nie mogła tego zrobić.

ALEKSANDER GŁOWACKI Co to było?

JÓZEF POTOCKI Dźwięk dzwoneczków. Migoczą na wysokości mojego wzroku. Naprawdę je widzę.

BRONISŁAW REICHMAN Ja niczego nie widzę ani nie słyszę.

DOKTOR D. Za nami!

ALEKSANDER GŁOWACKI Iskierki niebieskie.

BRONISŁAW REICHMAN Widzę iskierki nad głowami! Doktorze, proszę podejść z lampą.

/Ochorowicz podchodzi, iskierki znikają/

HENRYK SIEMIRADZKI Już ich nie ma.

JULIAN OCHOROWICZ Może to złudzenie, bądźcie czujni.

MARIA OCHOROWICZOWA Poczułam chłód.

ALEKSANDER GŁOWACKI Mam dreszcze, kostnieją mi palce.

DOKTOR D. Czuję to bardzo wyraźnie, za mocno mnie pani ściska.

MARIA OCHOROWICZOWA Przepraszam.

JULIAN OCHOROWICZ Nie przerywajcie. Johnie Kingu, zapraszamy cię do naszego kręgu!


3.

Służące podsłuchują pod drzwiami.


CEŚKA Co oni robią?

KAŚKA To wino tej czarownicy?

CEŚKA Zaraz odniosę, ale trochę możemy się napić.

KAŚKA A jak zatruła je i znów duchy zobaczymy?

CEŚKA Jakoś to przeżyjemy.

KAŚKA Oby nie jak ostatnio.

CEŚKA Widzę je!

KAŚKA Kogo?

CEŚKA Te bliźniaczki zakrwawione.

KAŚKA Ile wypiłaś?

CEŚKA Jednego łyka wzięłam tylko.

KAŚKA Pokaż.

/patrzy przez dziurkę od klucza/

KAŚKA Potrząsają stołem? Sypią jakimś świecącym proszkiem na ich głowami.

CEŚKA Daj zobaczyć.

KAŚKA I co widzisz?

CEŚKA Stół się rusza, podnosi się i opada. Dzwoneczki migoczą, ale dziewczynek nie widzę.

KAŚKA Ceśka! Ceśka, obróć się. Szybko.

CEŚKA Cicho, Kaśka, teraz lepiej widać, bo doktor oświetlił pokój.

BLIŹNIACZKI Mamusiu, już zły pan nie zrobi ci krzywdy.

CEŚKA Ceśka, obróć się!

BLIŹNIACZKI Mamusiu, gdzie jesteś mamusiu.

/służąca odwraca głowę, widzi zakrwawione bliźniaczki, zaczyna piszczeć, bierze Kaśkę za rękę i uciekają do kuchni/


4.

BRONISŁAW REICHMAN Ja w tym kuglarstwie nie będę brał udziału!

DOKTOR D. Ani ja!

BRONISŁAW REICHMAN Ona jest oszustką!

JULIAN OCHOROWICZ Panowie, proszę się nie unosić i wrócić do kręgu. Przecież duch nie objawi się na zawołanie.

DOKTOR D. Wychodzę!

BRONISŁAW REICHMAN Idę z panem.

IGNACY MATUSZEWSKI Ale panowie, przecież zebraliśmy się po to, aby stwierdzić, czy Eusapia oszukuje. Na razie nie mamy żadnych przesłanek po godzinnym seansie. Proszę poważnie do tego podejść.

HENRYK SIEMIRADZKI Dla dobra nauki.

ALEKSANDER GŁOWACKI A niech idą, capy jedne! Jak można gardzić taką przednią rozrywką.

DOKTOR D. Capy? Sam jesteś capem! Tak cię obsmaruję w „Przeglądzie”, że ci w pięty pójdzie.

ALEKSANDER GŁOWACKI Jutro ci minie złość. Julianie, nie potrzebujemy ich, niech idą.

HENRYK SIEMIRADZKI Eusapia nie lubi, gdy kwestionuje się jej zdolności. Lepiej, żeby sobie już poszli.

/wstają od stołu, wychodzą, doktor Ochorowicz zapala światła/


5.

EUSAPIA PALLADINO Nie przyszedł. Obiecał, że przyjdzie. Że przy mnie stanie i będzie mnie wspierał. Kazał jechać do zimnego kraju hen daleko. Powiedział, że to będzie dobre dla niego i dla mnie, że doktor bardzo dobry. Ale nie zjawił się. Prosiłam go w myślach, błagałam, krzyczałam: przyjdź do mnie Johnie Kingu i pokaż się wszystkim zebranym. Żeby mnie nie wzięli za oszustkę. Ja naprawdę nie oszukuję. Panie doktorze, ja pana błagam o wybaczenie, ja nie chciałam. Panie doktorze kochany, John mówił, że pan taki dobry. Tyle przejechałam na marne.

JULIAN OCHOROWICZ Nic się nie stało. To pierwszy seans. Jestem zadowolony z jego przebiegu.

HENRYK SIEMIRADZKI U mnie w Rzymie Eusapia czuje się swobodnie, tutaj nie była sobą.

JULIAN OCHOROWICZ Spięty kark ma, sztywne ręce, lodowate. Każ, małżonko, podać wino, żeby się rozluźniła.

MARIA OCHOROWICZOWA Wszystkim nam się przyda rozluźnienie.

/dzwoni dzwoneczkiem, obie służące wnoszą tace z butelkami wina/

JULIAN OCHOROWICZ Pij.

/bierze w ręce kieliszek, wypija zawartość jednym haustem/

HENRYK SIEMIRADZKI Już lepiej?

EUSAPIA PALLADINO Tak.

HENRYK SIEMIRADZKI Nie smuć się.

/Aleksander Głowacki rozbawia Eusapię, daje jej kuksańce, rzuca pojedyncze włoskie słowa, wszyscy wstają od stołu poza Eusapią i Potockim z „Głosu”, oni siedzą na wprost/

Już dobrze.

IGNACY MATUSZEWSKI Wznoszę toast za Eusapię, naszą królową.

ALEKSANDER GŁOWACKI I za tych capów z „Przeglądu”, którzy ignorują postęp.

HENRYK SIEMIRADZKI I nie potrafią się dobrze bawić.

MARIA OCHOROWICZOWA Za Eusapię!

IGNACY POTOCKI Za Eusapię!

JULIAN OCHOROWICZ Niech nam żyje.


6.

Eusapia wpatruje się w Potockiego siedzącego po drugiej stronie stołu. Reszta pije wino w swoim kręgu.

MARIA BOHUSZEWICZÓWNA Mój ukochany. Śniłam ci się dziś. Przyszedłeś tutaj, licząc na to, że słynna Eusapia Palladino przyprowadzi mnie do Ciebie. Oto więc jestem.

JÓZEF POTOCKI Czy ja oszalałem? Głos znajomy, dźwięczny, dosadny…

MARIA BOHUSZEWICZÓWNA Zabiły mnie suchoty na wygnaniu. Gruźlicę przywiozłam z Warszawy. W domu chorowali wszyscy, najpierw umarł ojczulek, potem mamusia, ukochana ciocia, którą się opiekowałam. Z gruźlicą zmagał się mój brat cioteczny. Dumna i patriotyczna linia spowinowaconych z Tadeuszem Kościuszką zamiast polec w walce Polskę, naszych braci i sióstr z proletariatu, umarła zwyczajnie, ludzko, ale sprawiedliwie. Ten smutny paradoks widma śmierci, której umykałam, odkąd pamiętam, sprawił, że nie potrafiłam się bać. Pragnęłam tylko walczyć, aby ostatnim tchnieniem przypieczętować zwycięstwo. Taką mnie pokochałeś, Józefie. Waleczną i odważną. A ja po prostu nie miałam nic do stracenia, wiedząc jak skończy się moje życie.

Jakbym słyszał…

MARIA BOHUSZEWICZÓWNA Lodowate języki krasnojarskiego wiatru popychały mnie ku światłości. Nie potrafiłam się im oprzeć. Byłam za słaba, wycieńczona tułaczką. Nie ocalałam jako wygnaniec. Pamiętam wciąż głód, niedolę podróży, zakrwawione stopy, gdy zużyły mi się buty i rany od bagnetów na całym ciele. Ale ja i tak wiedziałam, że umrę na Syberii czy w Warszawie, prędzej albo później. Jak mamusia, ojczulek i reszta rodziny.

JÓZEF POTOCKI Jakbym słyszał…

MARIA BOHUSZEWICZÓWNA Czym zawiniłam, Józefie najdroższy? Domagałam się sprawiedliwości, aby na świecie nikt nie cierpiał nędzy. Walczyłam o pracę dla bezrobotnych mężczyzn i kobiet. Kim jesteśmy bez pracy i ideałów socjalistycznych? Wyobrażałam sobie świat, w którym wszyscy niezależnie od statusu, pozycji, urodzenia dzielą się pracą, chlebem i ciepłym kątem. Marzyłam o tym, krzycząc w proteście bezrobotnych na Placu Zamkowym, że przyjdą bogacze i podzielą się z nami godnością. Zadbają o robotników i chłopów, pochylą się nad ich rodzinami, gdy ci nie będą zdolni do zapewnienia im bytu, sprawiedliwie oddadzą im tyle, ile trzeba. Nie możemy się godzić na wyzysk, Józefie. Za socjalistyczne ideały oddałam życie. Dla nich, dla was, dla tej niepiśmiennej szwaczki z Neapolu, której ustami mogę do ciebie mówić. Niech żyje Socjalno-Rewolucyjna Partia Proletariat!

JÓZEF POTOCKI Maria? Marysia? Maria Bohuszewiczówna? Moja Marysia? Jesteś tu, najdroższa?

MARIA BOHUSZEWICZÓWNA Mam niewiele czasu. Przyszłam tylko po to, by cię ostrzec. Jesteś śledzony. Każdy twój krok zostaje odnotowany przez tajną policję. Domyślasz się tego, ale pewnego dnia przyjdą po ciebie i zabiorą do Odessy za spiskowanie przeciw carowi[2]. Podzielisz mój los.

JÓZEF POTOCKI Czy Eusapia mnie mami swoim kuglarstwem? Czy może ja zwariowałem albo się upiłem już? A może Julian mnie czymś zatruł?

MARIA BOHUSZEWICZÓWNA Nazwałeś się Marian Bohusz, żeby nikt o mnie nie zapomniał. Żebyś ty, ukochany, o mnie nie zapomniał. Nie dane było nam razem żyć i umrzeć w walce o to, co najcenniejsze.

/Eusapia podchodzi do Potockiego i całuje go w czoło, Potocki jest zdruzgotany, płacze/


7.

EUSAPIA PALLADINO Co się stało?

JÓZEF POTOCKI Marysia! Moja najdroższa Marysia!

ALEKSANDER GŁOWACKI Józefie, uspokój się.

JÓZEF POTOCKI Widziałem Marysię. Przemówiła do mnie ustami Eusapii. Ostrzegła mnie przed wywózką do Odessy.

MARIA OCHOROWICZOWA Matko Święta!

JULIAN OCHOROWICZ Józefie, uspokój się. I ani słowa więcej.

JÓZEF POTOCKI Ale to była Marysia, moja najdroższa.

IGNACY MATUSZEWSKI Maria Bohuszewiczówna nie żyje od sześciu lat!

JÓZEF POTOCKI Marysia!

IGNACY MATUSZEWSKI Nie kłap już dziobem, bo sprowadzisz na nas nieszczęście.

JULIAN OCHOROWICZ Wiesz, że policja śledzi bacznie wszystko, co się tu dzieje. Stróż kilka razy biegnie spowiadać się do cyrkułu. Ściany mają uszy.

ALEKSANDER GŁOWACKI Dajcie mu wódki. Może to go ocuci.

JULIAN OCHOROWICZ Pij, Józefie.

HENRYK SIEMIRADZKI Czy to znaczy, że mamy nowego ducha?

EUSAPIA PALLADINO Ducha? Jakiego ducha? Co się stało?

IGNACY MATUSZEWSKI To znaczy, że Józef nadal jest pogrążony w żałobie. Tęskni za swoją Marią.

JULIAN OCHOROWICZ Koniec posiedzenia. Eusapio, dziękujemy ci za dziś.

EUSAPIA PALLADINO Pan doktor nie jest zły.

JULIAN OCHOROWICZ Na ciebie nie, na niego trochę. Idź do siebie.

EUSAPIA PALLADINO Dobrze, panie doktorze.

IGNACY MATUSZEWSKI Wznieśmy toast.

ALEKSANDER GŁOWACKI Za duchy?

JÓZEF POTOCKI Za wszystkich tych, których chcemy zobaczyć, a którzy już do nas nie przyjdą.

MARIA OCHOROWICZOWA Za duchy!

HENRYK SIEMIRADZKI Za pamięć!

ALEKSANDER GŁOWACKI I siłę wyobrażeń!





CZĘŚĆ V.


1.

Ceśka i Kaśka sprzątają kuchnię. Jest północ.


KAŚKA Znowu duchy nas nawiedzają. Księdza wołać czy doktorowi powiedzieć?

CEŚKA Jeszcze weźmie nas na wariatki.

KAŚKA A on sam nie wariat?

CEŚKA Powie, że przez pijaństwo ściągamy na siebie zwidy.

KAŚKA Albo przez głód. Mało jedzenia nam daje. Tyle co wykradniemy ze spiżarni niczym myszy.

CEŚKA Oni sami zjadają wszystko, nic nam nie zostawiają.

KAŚKA Albo przez jedno i drugie.

CEŚKA Już ludziom się przejadła ta cała Eusapia. Płacić nie chcą za opowieści.

KAŚKA Miałyśmy bogate być przez czarownicę. Wszystko, co zarobiłam, to przejadłam.

CEŚKA Urodziłyśmy się biedne i umrzemy biedne. Nikt się nami nie przejmie.

KAŚKA Taki nasz los.

CEŚKA Ale ciepło mamy w nocy przy piecu w kuchni, czego chcieć więcej.

KAŚKA Dobre i to.

CEŚKA I wino czasem możemy podkraść.

KAŚKA Masz coś?

CEŚKA Mam.

KAŚKA Ty zawsze umiesz wyniuchać.

CEŚKA Schowałam na schodach. Chleb też ukradłam. I duży plaster boczku.

KAŚKA Znów będziemy miały ucztę.

CEŚKA Jakie to dobre. Oni tak jedzą kilka razy dziennie.

KAŚKA Niewiarygodne, że można żyć tak bogato.

CEŚKA Żyć nie umierać.

KAŚKA A wiesz, że ponoć w gazetach źle o doktorze piszą, tak mi stróż mówił.

CEŚKA On sam czytać po polsku nie umie, cyrylicy też nie zna, to co się wymądrza.

KAŚKA No tak mi mówił rano.

CEŚKA To stąd może te krzyki pod oknami.

KAŚKA Coraz głośniej się modlą o wypędzenie wiedźmy z Warszawy.

CEŚKA Czarciego pomiotu. Aż strach wyjść o zmroku z bramy. Stoją z różańcem i nagabują.

KAŚKA Mówiłam im, że żadnego diabła u nas nie ma, to jeszcze mnie pokropili wodą święconą.

CEŚKA Doktor mówi, żeby się ich nie bać.

KAŚKA Doktora ruscy policjanci obronią, a kto nas obroni?

CEŚKA My nikogo nie obchodzimy, co im po opluwaniu posługaczek.

KAŚKA Dobra ta bułka, boczek pierwsza klasa.

CEŚKA No. KAŚKA Daj popić. Dawno nie jadłam takich pyszności.

CEŚKA Ani ja.


2.

KAŚKA Muszę się zastanowić.

CEŚKA Nad czym?

KAŚKA Nad tymi bliźniaczkami. Bez powodu tutaj nie przychodzą. Skoro ja je widzę i ty je widzisz, to obie nie mogłyśmy zwariować.

CEŚKA Myślisz, że to przez tę wiedźmę?

KAŚKA Na pewno. Dowiedziały się, że ona tu zamieszka i przyszły na jej wezwanie.

CEŚKA Może one czegoś od nas chcą? Może grobu poświęconego nie mają albo ich matula nie ma grobu? U mnie we wiosce opowiadali takie historię, że gdy ktoś zaginął w lesie i nie miał grobu, bo ciała nie odnaleziono, to straszył potem całą wioskę.

KAŚKA To takie wsiowe bajdurzenie. Odzwyczaiłam się od tego w Warszawie.

CEŚKA Gusła zawsze pomagały. Matula i babula ciągle jakieś czary czyniły. A to czosnek wieszały, a to wosk przelewały przez ucho.

KAŚKA U mnie wosk to rzadko, bo świeczki drogie.

CEŚKA A to liście kapusty wkładały w kąty.

KAŚKA Po co?

CEŚKA A bo ja pamiętam? Ja od jedenastego roku życia w Warszawie haruję po domach. Odzwyczaiłam się od wioskowego myślenia. Mówię tylko, że trzeba coś zrobić, to duchy znikną.

KAŚKA Zapytamy Eusapię, co robić?

CEŚKA Przecież nie umiemy włoskiego. Jak jej wytłumaczysz?

KAŚKA Na migi.

CEŚKA Jeszcze nas przeklnie i co wtedy?

KAŚKA Mówię ci, dziś też do nas przyjdą. Ale ja się już bać nie zamierzam.

CEŚKA Mleka zsiadłego mam trochę, to ich poczęstujemy.

KAŚKA Jutro zapytam stróża, może coś wie o jakiś bliźniaczkach.

CEŚKA A ja przejdę się po suterenach i też popytam.

KAŚKA Biorę siennik, idziemy spać.

CEŚKA Pod piecem?

KAŚKA No a jak? Chcesz zmarznąć?

CEŚKA Stara nie pozwala kłaść siennika pod piecem, żeby chałupy nie spalić.

KAŚKA Stara niczego nie zobaczy, rano uprzątniemy.

CEŚKA To masz, pij, ja się kładę, oczy mi się kleją.

KAŚKA Jeszcze do pieca dołożę, będzie nam ciepło.

CEŚKA Każdy dom, w którym służyłam miał swoje tajemnice.

KAŚKA I swoje duchy. Posuń się.

/zasypiają, przychodzą bliźniaczki i stają nad nimi, potem znikają w ciemności/




CZĘŚĆ VI.

Salon w mieszkaniu Ochorowicza. Goście czekają na seans z udziałem Eusapii Palladino: Ochorowicz, Pani K., Rybko, Olsufiew, Matuszewski, Siemiradzki, Głowacki.


1.

PANI K. Ukrywa pan doktor swój skarb przed nami.

JULIAN OCHOROWICZ Jakże bym śmiał, jaśnie pani. Eusapia jest po prostu wykończona seansami.

PANI K. Nie odpowiada pan na zaproszenia.

JULIAN OCHOROWICZ Nie mam czasu, jaśnie pani. My tu ciężko pracujemy.

PANI K. Wy, mężczyźni, nawet tak subtelną materię, jaką są duchy, potraficie zaprząc do ciężkiej orki.

JULIAN OCHOROWICZ To dla nauki, postępu i rozwoju cywilizacji.

PANI K. Na cóż nam postęp, który odziera świat z tajemnicy? Zastanawiał się pan doktor nad tym?

JULIAN OCHOROWICZ Wiele razy. Ale zmysłu badacza nie da się oszukać. Albo jest materia, albo jej nie ma. A jeśli jest, to czym jest, z czego się składa, skąd pochodzi i skąd jej żywotność? – tego pragnę dowieść z największą mocą.

PANI K. Ale ja to mogę stwierdzić bez wiązania nóg biednej kobiecinie.

JULIAN OCHOROWICZ I do jakich wniosków doszła jaśnie pani.

PANI K. Do wniosków oczywistych. Duchy krążą wokół nas, nawiedzają we śnie i mówią do nas ustami medium. Widziałam je wiele razy, panie doktorze. Ale z tak sławnym talentem, jakim jest Eusapia, nigdy nie miałam do czynienia. Ile pan doktor jej płaci.

JULIAN OCHOROWICZ Eusapia nie przyjechała tu dla zarobku.

PANI K. Gdyby przyjechała do mnie, ugościłabym ją jak królową. Zapłaciłabym więcej niż dobrze. Trudno mi w to uwierzyć, że sprzedaje swój talent tak tanio. Z mocami jest różnie. Jednego dnia są, drugiego nie ma. Nie zabezpiecza się na wypadek nieszczęścia.

JULIAN OCHOROWICZ Sugeruje pani, że Eusapia straci swój talent?

PANI K. Ja to wiem. Obserwowałam wiele razy. Duchy czerpią z życiodajnych soków, inaczej nie mogą się materializować, a organizm ludzki jest wątły, kruchy i ma swoje ograniczenia. Eusapia nie będzie medium wiecznie.

JULIAN OCHOROWICZ Przyznam, że nie zastanawiałem się nad tym, ale przecież każda materia się zużywa. Nawet na poziome fizycznym i chemicznym muszą zachodzić jakieś reakcje.

PANI K. Bo pan jej nie wierzy.

JULIAN OCHOROWICZ Jestem w stanie przyznać, że to, z czym mamy do czynienia, jest dla mnie interesujące.

PANI K. A więc jednak! „Coś” istnieje. Powiedział to słynny doktor Ochorowicz.

JULIAN OCHOROWICZ Czy to duchy, czy za Eusapią stoją inne zjawiska, czas pokaże.

PANI K. Dostrzeże pan to, co zobaczy na własne oczy?

JULIAN OCHOROWICZ Nie ufam zmysłom, jaśnie pani.

PANI K. Woli pan ufać tym żelastwom?

JULIAN OCHOROWICZ Łatwo oszukać zmysły. Większość z nas jest podatna na sugestie. Nawet ja sam sobie nie ufam. Urządzenia są bezduszne, nigdy nie kłamią.

PANI K. Mogą się popsuć.

JULIAN OCHOROWICZ Każde doświadczenie musi zostać powtórzone w różnym miejscu i czasie.

PANI K. No tak, zapomniałam, że jest pan smutnym pragmatykiem.

JULIAN OCHOROWICZ Zaprosiłem jaśnie panią, gdyż wiem, że jest pani najznamienitszą spirytystką w Warszawie. Ufam jaśnie pani bardziej niż sobie. Jaśnie pani pierwsza odkryje hochsztaplerstwo.

PANI K. Nie doceniłam pańskiego sprytu, doktorze. Czuję się zatem wyróżniona.

JULIAN OCHOROWICZ Dla mnie to zaszczyt, jaśnie pani. Będzie z nami pan Rybka, słynny prestidigitator scen warszawskich.

PANI K. Oczywiście, że znam pana Rybkę. Dostarcza pierwszorzędnej rozrywki.

Gdzie nasza królowa?

JULIAN OCHOROWICZ Oto i ona.


2.

JULIAN OCHOROWICZ Trzymaj tę ropuchę z dala ode mnie.

ALEKSANDER GŁOWACKI Hrabina jest przeurocza, prawda?

JULIAN OCHOROWICZ Nie chciałem jej zapraszać.

ALEKSANDER GŁOWACKI Nie możesz odwracać się od salonu.

JULIAN OCHOROWICZ Ale ja nie sprzedaję obrazów jak Henryk, żeby podlizywać się tym nudziarzom z pałaców.

ALEKSANDER GŁOWACKI Sprzedajesz marzenia. Warto zachować ich wdzięczność.

JULIAN OCHOROWICZ Już obskoczyła Eusapię. Zobacz, jak do niej kwili po włosku. Pewnie oferuje jej fortunę za wizytę.

ALEKSANDER GŁOWACKI Przecież jej nie ukradnie, a Eusapia niech zarabia, póki jej nie zdemaskowałeś oficjalnie.

JULIAN OCHOROWICZ Ale może jej namieszać w głowie.

ALEKSANDER GŁOWACKI Widzę, że tobie już namieszała.


3.

IGNACY MATUSZEWSKI Widzę, że pani jest zmęczona.

MARIA OCHOROWICZOWA Eusapia daje nam popalić. Jest kapryśna. Często płacze. Domaga się niemożliwego. Nic jej nie smakuje, ale wina sobie nie żałuje. Nie mam już siły na nią. Co chwilę ktoś przychodzi, cały dzień jestem na nogach.

IGNACY MATUSZEWSKI Jak się miewa Julian?

MARIA OCHOROWICZOWA Dostaje mnóstwo pogróżek. Dziennie przychodzi dwadzieścia listów z życzeniami śmierci. Ja je muszę czytać najpierw. Gazety napuszczają na niego fanatyków religijnych. Jestem tym zmęczona.

IGNACY MATUSZEWSKI Eusapia wyjedzie dopiero w styczniu.

MARIA OCHOROWICZOWA Już niedługo. A pan czym się zajmuje teraz.

IGNACY MATUSZEWSKI Będę pisał o czarnoksięstwie i mediumizmie, dlatego tu jestem.

MARIA OCHOROWICZOWA Czyli rewers badań Juliana.

IGNACY MATUSZEWSKI Kto wie, czy nie napiszemy o tym samym.

MARIA OCHOROWICZOWA Kto wie.


4.

GENERAŁ OLSUFIEW Czy może zademonstrować pan jakąś sztuczkę?

PRESTIDIGITATOR RYBKA Zapraszam na pokaz.

GENERAŁ OLSUFIEW Widziałem pana już kilka razy, ale chętnie wybiorę się na kolejny spektakl iluzjonistyczny.

PRESTIDIGITATOR RYBKA Już.

GENERAŁ OLSUFIEW Co już?

PRESTIDIGITATOR RYBKA Już wykonałem sztuczkę.

GENERAŁ OLSUFIEW Mój sygnet! Kiedy pan…

PRESTIDIGITATOR RYBKA Na tym polega moja praca, żeby pan niczego nie zauważył.

GENERAŁ OLSUFIEW Niczego nie czułem.

PRESTIDIGITATOR RYBKA Iluzja to nic innego niż odwracanie uwagi.

GENERAŁ OLSUFIEW Pan rozpozna wszystkie sztuki Eusapii, prawda?

PRESTIDIGITATOR RYBKA Marzę o tym. Wówczas okaże się, kto z nas jest lepszym iluzjonistą.

GENERAŁ OLSUFIEW Skąd ta biedna Włoszka miałaby się nauczyć sztuczek?

PRESTIDIGITATOR RYBKA Z ulicy? Albo ma wrodzony talent.

GENERAŁ OLSUFIEW Nie wierzy pan jej.

PRESTIDIGITATOR RYBKA Nie po tym, czego sam doświadczam. A szkoliłem się u najlepszych. Pokazałem jej kilka sztuczek, w tym tę z przebijaniem gwoździem dłoni, to uciekła do drugiego pokoju.

GENERAŁ OLSUFIEW Przestraszyła się, że pan ją zdemaskuje?

PRESTIDIGITATOR RYBKA O dziwo nie. Nazwała mnie czarownikiem i diabłem.

GENERAŁ OLSUFIEW Sławne medium przestraszyło się czarów? Niebywałe.

PRESTIDIGITATOR RYBKA To prosta kobiecina, która bardziej boi się diabłów niż duchów, które przez nią przemawiają.

GENERAŁ OLSUFIEW Czekam z niecierpliwością na to, jakie czary nam dziś pokaże Eusapia.


5.

HENRYK SIEMIRADZKI Uwierzyłeś już?

JULIAN OCHOROWICZ Rozmawiałem z Johnem Kingiem, jeśli to masz na myśli.

HENRYK SIEMIRADZKI A więc jednak.

JULIAN OCHOROWICZ Chyba wariuję, Aleksandrze. Słyszałem jego głos. Wypowiadał się sensownie, logicznie, pytał o moje ubranie. Im dłużej obcuję z Eusapią, tym bardziej jestem podatny na zmiany nastrojów.

HENRYK SIEMIRADZKI Wytrąca cię z równowagi.

JULIAN OCHOROWICZ Dużo energii kosztuje jej okiełznanie. Zwykle usypiam ją na noc. Przedtem magnetyzuję ją, bo ma chore płuca. Wtedy najczęściej objawia się John King, który instruuje, w jaki sposób mogę jej pomóc. Czy mam podawać jej wody magnetyzowanej, żeby wymiotowała żółcią. Czy zrobić kąpiel w szesnastu stopniach. Jego sugestie są pomocne.

HENRYK SIEMIRADZKI Szybko się do niego przekonałeś.

JULIAN OCHOROWICZ Ale nie jestem w stanie zweryfikować jego obecności. Myślę, że oszalałem. Nie brałem tego pod uwagę.

HENRYK SIEMIRADZKI Ja wierzę Eusapii i Kingowi. Przyzwyczaiłem się do nich w Rzymie. John to bardzo inteligentny byt. Trochę osobliwy, zadufany w sobie, rozproszony, ale potrafi odnaleźć się w niełatwej sytuacji. Długo zajmuje mu adaptacja do otoczenia. Jakby nagle przekroczył inny wymiar albo znalazł się na zupełnie obcej planecie, mimo że znajomej.

JULIAN OCHOROWICZ Po prostu z nim rozmawiam, a potem łapię się za głowę przerażony. Pytałem małżonki, czy rozmawiała z Johnem, odpowiedziała, że nigdy jej się nie ujawnił. Pytałem służących, ale nic nie widziały. No i najważniejsze pytanie, skąd w istocie, która jest niematerialna, znalazła się świadomość siebie, sytuacji, mowy.

HENRYK SIEMIRADZKI Nie wszystko da się zbadać, Julianie.

JULIAN OCHOROWICZ Wiara nam nie przyniesie postępu. Wręcz przeciwnie, cofnie nas do średniowiecza. Lepiej wyjaśniać gusła na drodze empirycznej, niż się im poddawać. Jesteśmy winni postęp przyszłym pokoleniom, za długo tkwiliśmy jako ludzkość w ciemnościach.

HENRYK SIEMIRADZKI Myślę, że kategoria postępu nie pasuje do zjawisk, z którymi teraz obcujemy. To nie mosty ani elektryczność, które mają nam ułatwiać życie.

JULIAN OCHOROWICZ Codziennie mam ochotę odprawić Eusapię z powrotem do Neapolu, bo czuję, że nic dobrego mi ona nie przyniesie.

HENRYK SIEMIRADZKI Jesteś człowiekiem, a nie maszyną bez uczuć. Poza tym kto wie, co się jeszcze wydarzy.


6.

JULIAN OCHOROWICZ Zaczynamy seans. Proszę zająć miejsca przy stole. Eusapia usiądzie za zasłoną. Panie Rybka, proszę usiąść najbliżej kotary. Jaśnie pani zasiądzie między mną a generałem. Małżonko, usiądź między Henrykiem a Aleksandrem. Ignacy, będziesz czuwał z przeciwnego krańca stołu. Gaszę światło, zaczynamy.

/ciemność sceny, wyłaniają się bliźniaczki, które przewracają sprzętami, unoszą stolik, rozrzucają niebieskie iskierki nad głowami uczestników seansów, widowisko to wieńczą trzy pukania w blat zwiastujące pojawienie się Johna Kinga, Eusapia zza kotary lawiruje stopami/

JULIAN OCHOROWICZ Przyszedłeś do nas. Witamy cię w naszym kręgu.

/cisza, podmuch lodowatego powietrza/

PANI K. Tak, jest z nami!

JULIAN OCHOROWICZ Pani hrabino, czy chce pani przejąć prowadzenie spotkania?

Z przyjemnością porozmawiam z naszym duchem. Kim jesteś? Skąd, biedaczysko, do nas przychodzisz?


7.

Eusapia wstaje zza kotary, materializuje się w niej mężczyzna i kobieta wymiennie.


MARIA WISNOWSKA Znam ten dom. Bywałam tutaj u… Na tym stole uprawialiśmy miłość w kręgu świec. Nie pamiętam, jak się nazywał. Zbankrutował dla mnie, przesyłał klejnoty, licząc na moją rękę. Rodzina i tak nie pozwoliłaby mu na małżeństwo z aktorką. Za cholerę nie pamiętam, jak on się nazywał. Tylu ich było przed nim, jeszcze więcej po nim, ale tu, na tej podłodze hartował się mój mrok i gniew. Potem już nic nie było takie samo.

ALEKSANDER BARTIENIEW Moja ukochana? To ty? Mario, jesteś tu?

MARIA WISNOWSKA Narysowałam pentagram na podłodze w tym miejscu, mamiłam go wizją wiecznego potępienia, błagałam go o to, by upuścił swojej krwi i mnie nią poił w trakcie ekstazy. Zawsze gdy mieszałam opium z szampanem pochylała się nade mną zakrwawiona twarz kochanka. On patrzył na mnie jak na szaloną zbrodniarkę, ale ulegał mi we wszystkim. Widziałam jego niepewny wzrok, trzęsące się ręce, które ostrzem nożna przejeżdżają po skórze. Bał się mnie, ale wiedziony pożądaniem do mnie, nie umiał się z niego wyzwolić. Żadna kobieta nie wzbudziła w nim odrazy i niepochamowanej żądzy równocześnie. Potem porzuciłam go. Nagle. Bez słowa. Zostawiłam go z zakrwawionymi nadgarstkami. Nie umarł, po prostu postradał zmysły.

ALEKSANDER BARTIENIEW Mario, wybaczysz mi, że nie zabiłem się dla ciebie?

/Maria bawi się nożem/

MARIA WISNOWSKA Cały czas prześladowało mnie uwielbienie publiczności. Mężczyzn i kobiet fantazjujących na mój widok. Marzyłam, żeby umrzeć na scenie. Chciałam popełnić samobójstwo na ich oczach. Zwieńczyć akt kreacji, patrząc im wszystkim w oczy. Zanim zorientowaliby się, że zabijam się naprawdę, z ostatnim tchnieniem poczułabym ich miłość i oddanie. Opływałabym krwią, a oni w ekstazie rzuciliby się do oklasków. Tysiąc gardeł skandowałoby moje imię. Potem wpadliby w panikę, ale zanim pojawiłoby się w ich sercach poczucie wstydu i skrępowania, byłabym już na Pariasie niczym bogini.

ALEKSANDER BARTIENIEW Błagałaś mnie słodkim głosem o to, byśmy się zabili. Mówiłaś, że nasza miłość jest szlachetna, piękna, z innego wymiaru, że nie powinna zostać skalana doczesnością. W końcu podałaś mi pistolet do ręki, wcześniej przyłożyłaś chusteczkę nasączoną chloroformem do twarzy. A ja zahipnotyzowany twoim niewinnym spojrzeniem nie potrafiłem ci się oprzeć. Strzeliłem w twoją lewą pierś. Wydałaś ostatnie tchnienie w moich ramionach. Położyłem cię na łóżku, patrzyłem jak krew wypływa z twojej piersi, już sięgałem po pistolet, przyłożyłem do skroni, ale nie byłem w stanie pociągnąć za spust.

MARIA WISNOWSKA Zdradziłeś mnie i naszą miłość.

ALEKSANDER BARTIENIEW To nie była miłość. Postradałaś zmysły. Omamiła cię sztuka i opium. Zbałamuciłaś mnie.

MARIA WISNOWSKA Zostawiłeś mnie samą.

ALEKSANDER BARTIENIEW Ja naprawdę nie chciałem cię zabić. Sama włożyłaś mi pistolet do ręki i pociągnęłaś za spust. Najpierw celowałaś we mnie i napawałaś się moim przerażeniem. Widziałaś w moich oczach, że nie chcę umierać. Nie byłem na to gotowy. Byłaś chorą kobietą.

MARIA WISNOWSKA Zapłacisz za te słowa, ukochany.

/podchodzą bliźniaczki, podcinają mu gardło, Eusapia wraca na swoje miejsce za zasłoną, zapalają się światła/


8.

IGNACY MATUSZEWSKI Nieudany seans.

GENERAŁ OLSUFIEW John King objawił się tylko pukaniem w blat. Dwa pukania na „tak”, trzy na „nie wiem”. Po sławnym medium spodziewałem się więcej.

PRESTIGITATOR RYBKA Nie stwierdzam sztuczek ani iluzji. Obserwowałem kotarę, a dobrze widzę w ciemności. Zmysły mam wyostrzone. Wszystkie efekty, jakich doświadczyliśmy, nie noszą znamion oszustwa.

IGNACY MATUSZEWSKI Pukania, lodowaty chłód, wirujący stolik, niebieskie iskierki i duch przewodni, który się nie pojawił. Jestem rozczarowany.

ALEKSANDER GŁOWACKI Już to mówiłeś.

IGNACY MATUSZEWSKI A ty za to zawsze siedzisz cicho i nie wypowiadasz swojego zdania.

ALEKSANDER GŁOWACKI Napiszę wszystko w sprawozdaniu końcowym. Gorąca ocena niczemu nie służy.

HENRYK SIEMIRADZKI Nie obrażaj Eusapii, Ignacy. A jaśnie pani jest zadowolona?

PANI K. Nie pierwszy raz widziałam materializację ducha, ale co się tutaj wydarzyło? Szanowni państwo, co tutaj się wydarzyło?

/odpina klejnot z szyi i przypina go Eusapii/

ALEKSANDER GŁOWACKI Hrabina zwariowała?

PANI K. Rozpustna aktorka Maria Wisnowska i śmiertelnie zakochany w niej rosyjski oficer Aleksander Bartieniew. Przyszli do nas i odegrali najpiękniejszą scenę miłosnego zawodu, jakiej w żadnym teatrze nie uświadczymy. Ona błagała go o śmierć, on nie potrafił jej się oprzeć. Widziałam, jak strzela do niej na naszych oczach. Dostrzegłam w jej spojrzeniu największą ekstazę, jakiej doświadczyć może kobieta. Eusapio, kochana Eusapio, marnujesz swoje talenty wśród tych mruków.

IGNACY MATUSZEWSKI Co ona wygaduje?

PANI K. Widzieli to państwo? Pan widział, panie Głowacki?

ALEKSANDER GŁOWACKI Ja wypowiem w sprawozdaniu, jak już mówiłem…

PANI K. A pan, profesorze Siemiradzki?

HENRYK SIEMIRADZKI Chyba przysnąłem.

PANI K. Przecież ja nie zwariowałam. Panie generale, co pan widział.

GENERAŁ OLSUFIEW Ja nie wiem, czy mogę mówić teraz, skoro to doświadczenie naukowe. Na nauce się nie znam.

PANI K. No mów pan, generale.

GENERAŁ OLSUFIEW Czułem, jakby ktoś pisał ołówkiem po mankiecie koszuli. Wyraźnie słyszałem chrobotanie. Ale poza pukaniem i wirowaniem stołu, niczego więcej nie widziałem.

PANI K. Pokaże pan mankiet, generale. Teraz.

IGNACY MATUSZEWSKI Cały pomazany! Niemożliwe. Tu są jakieś słowa cyrylicą wydrapane.

GENERAŁ OLSUFIEW Imię mojej żony.

IGNACY MATUSZEWSKI Pańska żona...

GENERAŁ OLSUFIEW Nie żyje od piętnastu lat. Była tu. Przyszła do mnie!

PANI K. Mówiłam, że nie zwariowałam. A pan, panie doktorze Ochorowicz?

/cisza, siedzi przygaszony/


9.

Gwar, goście wychodzą. Ochorowicz zostaje sam.


JULIAN OCHOROWICZ Wiem, że ona oszukuje. A jednak trzymam w ręce gliniane odbicie dłoni Johna Kinga. Nie było sposobu, by Eusapia doszła na drugi kraniec stołu i odcisnęła męską dłoń. Większą od mojej, spracowaną, zabliźnioną, z wyraźnie odwzorowanymi liniami papilarnymi. Ta dłoń również nie pasuje do nikogo, kto brał udział w posiedzeniu. Jak doszło do materializacji ducha?

JOHN KING To moja słodka tajemnica.

JULIAN OCHOROWICZ Powiedz, dlaczego cię słyszę.

JOHN KING Bo chcę ci dać to, czego pragniesz.

JULIAN OCHOROWICZ Pragnę odkrycia, które zmieni świat na zawsze.

JOHN KING Gdy Mojżesz rozmawiał z krzakiem gorejącym, wiedział, że rozmawia z Bogiem.

JULIAN OCHOROWICZ Ty nie jesteś Bogiem.

JOHN KING Ty w Boga i tak nie wierzysz.

JULIAN OCHOROWICZ Nie masz prawa tu być i do mnie mówić.

JOHN KING Nie znasz wszystkich praw przyrody i nie poznasz ich za życia.

/Ochorowicz dotyka przyrządów, które sam skonstruował/

JULIAN OCHOROWICZ Pole elektromagnetyczne zakłócone. Ciśnieniomierz wskazuje odchylenia. Potrzebuję nowego urządzenia do pomiaru energii. Zupełnie nowego urządzenia do energii niewiadomego pochodzenia. Tak! Wiem, jak się do ciebie dobrać.

JOHN KING Spójrz w lustro.

JULIAN OCHOROWICZ Ja oszalałem.

/w lustrze widzi odbicie twarzy starszego mężczyzny/

JULIAN OCHOROWICZ To nie jest twarz Johna Kinga.

JOHN KING To twoja twarz za dziesięć lat, gdy pogrążysz się w odmętach spirytyzmu. Nie masz już odwrotu. Zostaniesz dziwakiem, zmarnujesz swoje talenty, nie będzie cię obchodziło nic poza duchami. Aż w końcu sam zostaniesz duchem nawiedzającym natchnione niewiasty.

JULIAN OCHOROWICZ Ja oszalałem! Mario, małżonko, ja oszalałem!

/wchodzi służąca Ceśka z tacą, stawia ostrożnie na stole i wychodzi bez słowa/




CZĘŚĆ VII.


1.

Kuchnia w mieszkaniu Ochorowiczów.


CEŚKA Gada do siebie w lustrze. Zwariował stary. Odpowiada sobie grubym głosem zapijaczonego starca.

/wchodzi Eusapia/

EUSAPIA PALLADINO Wody!

/Ceśka okrąża ją, maca na półkach kubki/

EUSAPIA PALLADINO Ciepłej wody.

CEŚKA /podaje jej kubek/ Takiej?

EUSAPIA PALLADINO Ciepłej wody mi daj.

CEŚKA Pani nie podchodzi zbyt blisko. Ja się boję.

/podaje kubek, ucieka na drugi koniec kuchni/

EUSAPIA PALLADINO Wody!

CEŚKA Dałam pani wody.

EUSAPIA PALLADINO Zła woda.

CEŚKA Jak to zła? Z pieca. Ciepła. Jasiek naniósł rano.

JULIAN OCHOROWICZ Co to za krzyki?

EUSAPIA PALLADINO Wody!

JULIAN OCHOROWICZ John King zabronił picia wody na noc, żebyś nie wymiotowała żółcią.

EUSAPIA PALLADINO Pan zły, John zły, ona zła!

CEŚKA Ja nie jestem zła.

JULIAN OCHOROWICZ Do kogo mówisz? Przecież tu nikogo nie ma.

CEŚKA Ja tu jestem, panie doktorze. Dałam jej wody.

JULIAN OCHOROWICZ Gdzie są służące, do cholery?


2.

Wchodzi Kaśka.


KAŚKA A co to za raban? Pan doktor u nas w kuchni?

EUSAPIA PALLADINO /wskazuje na Ceśkę/ Ona dała mi złej wody.

JULIAN OCHOROWICZ Tu nikogo nie ma. Gdzie służące, do cholery.

/wchodzi Maria Ochorowiczowa/

MARIA OCHOROWICZOWA Wysłałam je na targowisko. Dziś przyjdzie dużo gości.

KAŚKA Nigdzie nas pani nie wysłała. Podłogę szorowałam w salonie.

CEŚKA Ja sztućce polerowałam.

KAŚKA Nie wiem, o czym oni mówią.

JULIAN OCHOROWICZ Trzeba zioła zaparzyć Eusapii.

MARIA OCHOROWICZOWA Zaraz to zrobię sama. Już się nie denerwuj, małżonku. Wracaj do pracy. Pacjentka czeka w gabinecie, właśnie ją wpuściłam.

/Ochorowicz wychodzi/

KAŚKA My zaparzymy ziół, woda jest ciepła na piecu.

CEŚKA Kaśka, oni nas nie widzą.

KAŚKA Widzą, tylko udają jaśnie państwo wielkie, które nigdy na służące nie patrzy.

/Eusapia wskazuje na Kaśkę/

EUSAPIA PALLADINO Ona mi zaparzy.

MARIA OCHOROWICZOWA Ale tu nikogo nie ma.

KAŚKA Powariowali.

MARIA OCHOROWICZOWA Służące wróciły. Nic tu po mnie. Zaraz przyniosą ci zioła.


3.

Wchodzą służące z koszami. Krzątają się. Wykładają włoszczyznę na stół. Szykują napar dla Eusapii. Nie widzą Ceśki i Kaśki.


KAŚKA Kim one są?

CEŚKA Przecież to nasza robota.

KAŚKA Co się stało z twoją twarzą?

CEŚKA Czemu masz zakrwawioną spódnicę?

/Kaśka podciąga rąbek, ma zakrwawione nogi, ślady po przemocy seksualnej, Ceśka rozpina koszulę, ma ślad dźgnięcia w pierś nożem/

CEŚKA Mamusiu, gdzie jesteś mamusiu?

KAŚKA Zły pan już nie będzie cię krzywdził.

CEŚKA Mamusiu, pomściłyśmy ciebie i zabiłyśmy pana.


4.

Nowe służące rozmawiają między sobą. Kaśka i Ceśka przeglądają się w szybie. Kaśka trzyma zakrwawiony nóż w dłoni.


SŁUŻĄCA 1 Dziś jedna przekupka opowiadała mi o strasznej zbrodni, która ponoć miała miejsce w naszym domu. Ja jej mówię, żeby puknęła się w głowę, żeby nie wymyślała sobie, bo skoro jest tu Eusapia, to od razu wszystko, co najgorsze, dzieje się u nas. Ale ona szła w zaparte, przysięgała, że nie kłamie.

SŁUŻĄCA 2 Słyszałam o tym kilka razy.

SŁUŻĄCA 1 I nic mi nie powiedziałaś?

SŁUŻĄCA 2 Nie chciałam cię straszyć. Służysz tu krótko, masz na głowie tę czarownicę, więc po co ci kolejne zmory.

SŁUŻĄCA 1 Ale to prawda, co mówiła przekupka?

SŁUŻĄCA 2 Kilka lat temu siostry zabiły pana domu, u którego służyły razem z matką. Było to piętro niżej, gdzie teraz mieszka sędzia. Wtedy mieszkanie wynajmował jakiś mało ważny rosyjski urzędnik. Ponoć skatował ich matkę, a potem dobierał się też do nich i miał obie bardzo skrzywdzić.

SŁUŻĄCA 1 Jak bardzo?

SŁUŻĄCA 2 Bardzo, najmocniej jak się da skrzywdzić młodziutkie kobiety.

SŁUŻĄCA 1 Matko święta.

SŁUŻĄCA 2 Siostry zabiły gnoja.

SŁUŻĄCA 1 Dobrze zrobiły.

SŁUŻĄCA 2 A potem siebie. Ponoć kręcą się po domu bez celu i straszą ze wszystkich kątów.

SŁUŻĄCA 1 Ja nic nie widziałam.

SŁUŻĄCA 1 Ja też nie. Ale kto wie, może dzięki Eusapii się nam pokażą.

SŁUŻĄCA 2 Wolałabym ich nigdy nie zobaczyć.

SŁUŻĄCA 1 Biedne dziewczyny.

Pomodlimy się za nie?

/szmer, Kaśka i Ceśka chodzą po kuchni, służące ich nie widzą/

SŁUŻĄCA 1 Co to było? Ja się boję.

SŁUŻĄCA 2 To tylko myszy.

SŁUŻĄCA 1 To tylko myszy.

KONIEC

[1] Gustaw Giziewicz, Śpiewnik szkolny i domowy dla wesołej i niewinnej młodzieży, Lipsk 1846. Pieśń 66 pt. Litość w czasie zimy, s. 74-75. [2] Nastąpi to w 1894 roku.

21 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page